Charmed

Charmed


#1 2008-08-23 21:43:21

Rezurected

Administrator

6532012
Zarejestrowany: 2008-07-27
Posty: 24
Punktów :   
Ulubiona postać?: Prue
Ulubiona moc?: Projekcja astralna

9x02

„Vis Witalis” Siła Życiowa
Charmed 9x01 część II



Często, gdy myślisz, że jest już po wszystkim w twoje życie uderza jakiś element, zdarzenie-, które zamienia ład w chaos. Czarodziejki pod tym względem nie były wyjątkiem tylko, że ich chaos przewidział turbulencje, na które nie były przygotowane.

Środowe popołudnie w rezydencji Halliwell . Jeszcze tydzień temu największym zmartwieniem każdej z sióstr były rzeczy pokroju wymiany garderoby-teraz ich problem przybrał inny obraz.

-CO TO MA ZNACZYĆ! Wraz z krzykiem Paige przeniosła kilka książek za pomocą orbingu.
-Paige przestań rozwalisz cały Dom! Do końca zgłupiałaś? Phoebe starała się uspokoić po raz kolejny swoją młodszą siostrę.
-Mam dość to wszystko na nic! Kolejny krzyk spowodował, że kanapa i fotele zamieniły się miejscami.
-To normalne twoje moce rosną teram musisz..
-Nie o to mi chodzi! Piage powoli cichła a wypowiadając ostatnie zdanie jednocześnie gestykulując rękoma teleportowała telewizor…. gdzieś nie wiadomo dokładnie gdzie.
-Paige! To już drugi raz w tym tygodniu módl się żeby był tak jak poprzednio tylko w ogródku!

Sytuacja dość napięta utrzymywała się w rezydencji od zeszłego czwartku. Nieudana próba unicestwienia nowego demona, nagły wzrost mocy Paige. Wszystkie te czynniki składały się na to, że co chwilę wybuchała sprzeczka.

-Paige twoje moce rosną nie musisz już używać mowy werbalnej i przenosisz rzeczy z miejsc i na miejsca, których nie widzisz, nawet te duże.
-Wiem, potrafię już prawie nad tym zapanować tylko jak mnie poniesie to robi się mały problem.
-Zdemolowałaś cały salon- TO NIE JEST MAŁY PROBLEM! Teraz będziesz sprzątać swój mały problem!
-Dobra…ok….pass…..mam dość… Paige dla odmiany z wściekłej przerodziła się w uosobienie smutku. Usiadła na jedynym fotelu, który stał we właściwym miejscu. Pomieszczenie, w którym znajdowały się siostry wyglądała jak poligon. Uwieńczeniem całości był stolik wiszący jeszcze jakiś cudem na żyrandolu.
-Kochanie wiem, że jesteś przygnębiona tym wszystkim, chwilowo nie potrafimy ochronić tych dzieci.
-Właśnie to jest takie dobijające- poczucie niemocy. Tyle dzieci znikło od ostatniego czwartku…
-Wiem, mnie też to denerwuje, ale musimy być cierpliwe.
- Dziewczyny!!!

Piper wbiegła do domu bardzo szybko, uśmiech na ustach i radość bijąca z jej sylwetki były czymś niezwykłym w domu czarodziejek ostatnimi dniami.
-Nie uwierzycie….(Piper wbiegła do salonu widząc go stanęła ja wryta,)Co tu się stało? Lilith?!?
-Nie- Paige lekko poniosło a razem z nią poniosło salon. Jeszcze nie wiem gdzie są niektóre rzeczy, ale się dowiem.
-Ale, co się stało.
-Paige wracając z pracy była świadkiem kolejnego porwania dziecka…
-Co? Widziałaś Lilith gdzie?
-Przecież, Phoebe ci mówi widziała porwanie dziecka nie Lilith..
-To skąd wiecie, że to jej sprawka?
-Dasz mi dokończyć? Dobrze. Dziś nie orbowałam do domu chciałam się przejść przez park Golden Gate. Na samym jego skraju zobaczyłam dziewczynkę zrywającą kwiatki wyciągała właśnie kolejny z ziemi, gdy oplotły ją korzonki i wchłonęły pod ziemie! Wszystko stało się tak szybko..
-Czyli to jednak ta suk…
-Gdzie mi tu z takimi słowami? Trochę szacunku…dla mnie!
-A, co ty masz..? Piper już chciała coś powiedzieć siostrze, gdy zobaczyła jak ta zaczyna się śmiać…
-No i z czego się śmiejesz?
-Chciałam zobaczyć jak zareagujesz a poza tym odrobina śmiechu…
-Teraz nie mamy czasu na śmiech!

W tym samym momencie stolik wiszący na żyrandolu spadł jednak Piper zamroziła go zanim uderzył o ziemię.

-Paige bądź tak miła i przenieś go pod ścianę. Piper jako najstarsza z sióstr chciała wszystko uporządkować jak najszybciej miała pewien pomysł, który mógł uratować sytuację.
Paige spełniła prośbę siostry- stolik zmienił się w miliony święcących kul i…. wyleciał przez okno roztrzaskując je ma tryliony drobnych odłamków.

-Paige! Znowu okno! Teraz ty płacisz!
-Przepraszam…
-Skoro nie potrafisz w pełni panować już nad orbingiem niewerbalnym, przynajmniej w domu używaj werbalnego! Dzięki temu zaoszczędzimy na oknach(tu Phoebe rozejrzała się po salonie) i wielu innych rzeczach!
-Idę zrobić obiad potem mamy rodzinne spotkanie, chyba znalazłam sposób na rozwiązanie naszych problemów!
-Masz na myśli….
-Naszego nowego demona…
-TAK!!!
-To, dlatego wbiegłaś taka szczęśliwa, a ja myślałam, że wygrałaś na loterii. Czarna ironia w wydaniu Piage dziś była wyjątkowo ostra.
-Ta loteria to nie byłby zły pomysł, może wystarczyłoby na pokrycie strat wyrządzonych przez Paige! Phoebe potrafiła zawsze odpłacić swej młodszej siostrze odpowiednią riposta.
-Dobra! Rozejm! Przynajmniej do czasu, aż unicestwimy tą starą porywaczke!

**************************************




-Obiad był pyszny.. teraz czas na deser….
-Dziś na deser mamy demoniczną porywaczkę , która kocha naturę i dostanie od nas takiego kopa, że pożałuje odejścia z raju.
-Czyli, jaki masz plan genialna Piper….Paige nadal nie w humorze.
-Skoro mój eliksir był w stanie poparzyć ją to będę w stanie zrobić taki, który są sparaliżuje. Wtedy wy za pomocą zaklęcia zagłuszycie jej moce, chcę by była chwilowo kompletnie zamroczona.
-No a co dalej z nią zrobimy?
-To proste Paige użyje orbingu i przeniesie ją w głąb krateru wulkanicznego. Ona jest połączona z naturą a szczególnie z roślinami, więc stopiona skała, jeżeli nawet jej nie unicestwi to powinna zatrzymać.
-To może się udać….
-Tylko czy jestem w stanie przenieść istotę żywą beze mnie, tego jeszcze nie robiła…
-Uznaj to za test swoich mocy…, jeżeli się nie uda to będzie na tyle zamroczona, że coś się poradzi- może mogę ją wysadzić?
-Nie wiem…. ale to nasza jedyna szansa…


******************************



Po kilku godzinach Piper wybiegła z domu. Niecierpiąca zwłoki sprawa związana z klubem zmusiła są do opuszczenia domu.

-Piper gdzie idziesz?
-W P3 poszła rura w łazience wezwali hydraulika, ale powiedzieli, że muszę przyjechać… widocznie nie chodzi o jedną małą rurę… jakbym nie miała wystarczająco dużo kłopotów bez tego…
-Tylko wróć szybko!
-Dobra…Paaa!
-Na razie.

Wraz z trzaskiem zamykanych drzwi do pokoju wbiegła Paige.

-Phoebe, Piper!
-Co się stało? Do Paige podeszła zdziwiona Phoebe mijając zdjęcie trzech dawnych czarodziejek Prue, Piper i jej samej.
-Znalazłam demona! Gdzie Piper?

W tym momencie do ich uszu doszedł dźwięk odjeżdżającego samochodu.
-Chyba właśnie odjechała…
-Musimy ją zawrócić! Zaraz się tym zajmę…
-Nie! Przecież mamy eliksir i zaklęcie możemy zrobić to same Piper ma swoje problemy..
-OK. To idziemy weź eliksir… szybko zanim nasza teściowa diabła porwie kolejne niewinne dziecko!
-Mam. Idziemy.

Dwie czarodziejki wyborowały ze swojego domu a po chwili znalazły się w lesie, dziwnym lesie. Gęste korony drzew nie chciały przepuszczać światła a wszechogarniająca cisza nie była dobrym znakiem.
Wśród drzew chłopiec i dziewczyna prawdopodobnie rodzeństwo przechadzał się leśną ścieżką. Mgła wschodziła bardzo szybko, mgła tak dobrze znana czarodziejką….Lilith pramatka natury, kobieta, której chęć zemsty nie wygasła z biegiem lat.

-Zrób coś, bo i one przepadną! Paige krzyknęła w kierunku Phoebe a ta rozbiegła się, wzbiła w powietrze używając daru lewitacji i użyła silnego kopniaka, aby powalić przeciwnika na ziemie.
-Eliksir teraz!

Siostry celnie rzuciły eliksir w potwora ten jednak błyskawicznie zapadł się pod ziemię.
-Gdzie ona jest!?!
-Teraz mamy kłopoty…duże kłopoty… Podsumowała w dalszym ciągu lewitująca Phoebe.
Cienkie witki w mgnieniu oka oplotły nogi Paige ta jednak wyborowała kilka metrów na lewo.
-O nie!!! Zapomniałyśmy talizmanów!
-Sklerozę się leczy… zabierz z tą dzieci szybko ja się nią zajmę.

Wiat w koronach drew szeleści.
Z nieba zsyła ból niewieści
Cierpienie raz odczute!
Niech….

Phoebe nie zdążyła dokończyć inkantacji, Paige nie przeniosła dzieci w bezpieczne miejsce. Żadna z nich nie zdążyła, ponieważ zostały oplecione tymi samymi gałązkami, które oplatały dzieci. Unieruchomione, sparaliżowane nieznaną substancją. Leo nie mógł im pomóc, Piper nie wiedziała, że poszły za demonem pewnie nie wróciła jeszcze z klubu. Sytuacja wyglądała beznadziejnie.

-Teraz odczujecie mój gniew, nie zabiję was od razu- wiedźmy! Będziecie cierpieć bardziej niż można to sobie wyobrazić. Jesteście tylko małym pyłkiem w świecie, kawałkiem gliny! Ja jestem istotą doskonałą!!!

Złowieszczy śmiech rozdarł wieczorne niebo… można było dojrzeć kolor tego krzyku… jej głos miał swoją barwię, refleks, który niósł ze sobą nieopisane cierpienie.

Nagle demon został odrzucony w przeciwległe drzewo a potem wciśnięty w ziemię.

-Zostaw w spokoju moje siostry ty szmato!

Ab amante lacrimis redimas iracundiam- Capitis deminutio
Mortale caelo non potest iungi genus
Mors est finis viatoris, finis est omnis laboris

Gałązki zaczęły skręcać się i opadać demoniczna postać wyparowywała... Phoebe łapiąc głęboki oddech ujrzała postać trzymającą dziwną księgę i wyglądającą tak znajomo…
-Prue,…ale jak? Phoebe i Paige straciły przytomność.
-Vis Witalis- siła życiowa siostrzyczko.

--------------------------------------------

Jest to tłumaczenie zaklęcia po łacinie:

Łzami od zakochanego odkup zagniewanie- Unicestwienie!
Śmiertelny ród nie może łączyć się z niebiosami.
Śmierć jest końcem podróżnego, jest kresem mozołu wszelkiego.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.klanajemnicy.pun.pl www.sm2013.pun.pl www.kingbattale.pun.pl www.konkona.pun.pl www.legx.pun.pl